Na tę chwilę czekał długi czas i z pewnością się nie spodziewał, że jego debiut sędziowski będzie tak emocjonujący. W sobotę Maciej był wyznaczony jako asystent sędziego do meczu w Markach. Niestety sędzia główny i drugi asystent nie przyjechali na czas. Na szczęście Maciej był przygotowany na każdą okoliczność, dlatego miał wszystko, co potrzebne, by poprowadzić mecz samemu. I tak było do połowy pierwszej części meczu. W drugiej części, gdy dotarli pozostali sędziowie, mógł już spokojnie zająć wyznaczone mu stanowisko sędziego liniowego.
Chrzest więc miał iście bojowy: pierwszy mecz, pierwsze trudności, pierwszy raz jako sędzia główny i to bez pomocy asystentów. Ale jak na pierwszy raz wywiązał się znakomicie: zachował zimną krew i spokojnie poprowadził powierzony mu mecz. Po takich początkach, teraz już tylko może być lepiej! I oby tak było przez długie, spokojne lata sędziowania!
